Witajcie,
mam przyjemność zaprezentować Wam nieco zapyziały wynalazek, jaki drogą kupna za grosze nabyłem, szukając niedrogiego, niezawodnego i sensownego auta do codziennej jazdy.
Wybór mógł paść tylko na jedną markę, z przyczyn oczywistych, z przyczyn praktycznych i daleko idących planów nadwozie też mogło być każde, byle byłoby w kombi .. (takie nawiązanie do H.Forda)
Przeglądając znany nam wszystkim portal aukcyjny natknąłem się na ogłoszenie z innym autem, zaś w tle, pod płotem, w błocie, kurzu i mchu stał on- szary, zapomniany już nieco, zdewastowany i nieprzyzwoicie zapuszczony 'baleronwkombi'.
Zadzwoniłem do chłopa, chwilę pogadaliśmy, kilka bajek, różnych opowieści dziwnych treści, że super, że jeździ, ze wróci na kołach, że chodzi super, jeździ jeszcze lepiej, a wygląda jak milion dolarów.
Ja wiem swoje- pomyslałem- i wiedząc, że mercedes im starszy tym lepszy, auto zarezerwowałem, i wybrałem się autobusem w podróż po auto- z kompletem kluczy i cb radiem w plecaku.
Na miejscu właściciel powitał mnie pytaniem "aaaale gdzie laweta?" co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że po rodzynka nie przyjechałem
Poszliśmy po błocie do auta, które oczywiście nie zagadało- zdechnięty akumulator i problemy z podniesieniem maski byłby tylko niewinnym preludium..
Ponieważ koniec końców chłop zlitował się i przyniósł dobrą baterię, a ja w zapasach plecakowych miałem plaka i uruchomiłem z bólem silnik, mogłem zająć się wykopywaniem auta z błota, w którym zakopane było tak, że leżało na progami na ziemi
W zasadzie tylko dlatego, że właśnie gdy kończyłem odkopywać mercedesa uciekł mi ostatni autobus który dawał cień szansy na powrót do odległej Warszawy, skąd miałbym cień szansy na powrót w jeszcze odleglejsze rodzinne strony zdecydowałem się na kupno 'baleronawkombi'.
Mimo solennych zapewnień sprzedawcy auto nie chodziło ani na benzynie, ani na gazie, nie miało kierunkowskazów, i działy się z nim jeszcze inne przeróżne rzeczy...
Stwierdziłem, że trudno, raz się żyje, a samochód jest fajny, robi się ciemno i zimno, a coś trzeba będzie wspominać z uśmiechem a przede wszystkim mam do domu 600kilometrów...
Targować się nawet nie musiałem, bo chłopu zrobiło się mi żal, najpierw sam opuścił cenę, potem dał mi sprawny akumulator z innego auta, a gdy pojechaliśmy do bankomatu i wypłaciłem mu należną sumę- popatrzył na mnie, i oddał mi jej część mówiąc, że to "na dobry początek".
Nie wzbraniałem się, uścisnęliśmy sobie dłoń, obaj w poczuciu świetnie ubitego interesu i chłop pojechał wydawać pieniądze, a ja pojechałem na myjnię zmyć z auta mech, błoto i zielone zacieki.
Następnie zatankowałem auto nieśmiało obydwoma paliwami i po zdjęciu filtra powietrza zacząłem majstrować przy klapie spiętrzającej, która od wybuchu gazu była delikatnie mówiąc nieruchoma. Również przy parowniku wszystko było pochrzanione, masa urwana (podłączyłem pod pompkę spryskiwacza) a pokrętło dozownika niedorzecznie ustawione.
Koniec końców auto odpalało, na benzynie jechało 'tak se', na gazie "tak se z minusem", a pikanterii dodawał fakt, że obroty biegu jałowego wynosiły około 4tys. (około, ponieważ baleron miał licznik dieslowski z wielkim zegarkiem bez obrotomierza, i podświetlania- super sprawa, by w nocy telefonem na autostradzie przyświecać sobie kontrolując funkcje życiowe).
Po uzupełnieniu oleju, wymienie spalonych żarówek i 'przegonieniu żula' wyzerowałem licznik i przeżegnawszy się - ruszyłem w powrotną drogę..
Jako że jechałem spod Bydgoszczy, kierowałem się na Toruń, Włocławek, Łódź, Kielce ku rodzinnemu grodowi Sendomiria.
Auto, trzymając swoje abitnie wyśrubowane obroty, w trasie okazało się zupełnie przyzwoite. We znaki dawała się jedynie wyrobiona poducha pod silnikiem a przy wyższych prędkościach padnięty termostat.
Ciesząc się swym wielkim, śmierdzącym stęchlizną kombi dotoczyłem się do Torunia, gdzie zrozpaczony potężnym korkiem na moście koło starego miasta i wizją gotowanego baleronu zdecydowałem się na malowniczy offroad po pasie zieleni i wydostałem się w kierunku Warszawy..
Tam nowe rozjazdy wypluły mnie na autostradę w kierunku Łodzi, gdzie pobrano ode mnie na bramce opłatę (nie wiem jakiej wysokości, pani w okienku coś mówiła, ale silnik tak wył, że się nie słyszeliśmy) i wyleciałem na autostradę. Całą drogę do Łodzi modliłem się, by auto nie zdechło właśnie teraz i... modły zostały wysłuchane W Łodzi się dotankowałem, posiliłem, i jak po sznurku łyknąłem ostatnie 250km do domu.
Baleron trafił na warsztat, gdzie w kilkanaście godzin, z pomocą bardzo kompetentnego mechanika (entuzjasty tych samochodów) wrócił do pełni mechanicznej sprawności. Większość defektów i kulawości okazała się być wynikiem technicznej ignorancji i usunięta została od ręki. Okazało się, że w gruncie rzeczy za czapkę śliwek kupiłem całkiem fajnego balerona, w którego zwątpiono nie mogąc poradzić sobie z mechanicznym wtryskiem, centralnym zamkiem i wreszcie źle założonymi klockami hamulcowymi.
___________
Moją gwiazdą zrobiłem już 10tys km, nie tylko kręcąc się na miejscu, ale robiąc dłuższe trasy. Auto jest niesamowicie przyjemne; komfortowe, nobliwe, kulturalne i funkcjonalne. Po prostu da się lubić, i mimo, że dmuchawa nawiewu wciąż wydaje dźwięki jak zarzynane prosię, centralny zamek grymasi i robi w bambuko a parownik błaga, by go wymienić- auto jest zupełnie w porządku, jedzie pewnie i nie zawodzi.
Niebawem baleron zostanie gruntownie odświeżony, w zakresie prac które wykraczają poza moje skromne umiejętności. Staram się kompletować to, co ubywało z wyposażenia przez lata, poprawić niedomagania, zachować resztę w możliwie najlepszym stanie.
Chcę mieć w miarę ogarnięte auto na lata, które będzie mi służyć, na którym będę polegać i takie, bym za X lat mógł śmiało powiedzieć- miałem mercedesa 124- dużo z nim przeszedłem a jeszcze wiecej przejechałem, i chociaż kupiłem go za grosze- był niezawodny, fantastyczny i ....no po prostu takich już nie produkują.
Tegoroczny plan wakacyjny z udziałem Balerona jest bardzo ambitny, ale póki auto nie będzie przygotowane; zatankowane i gotowe do drogi, nie chcę wdawać się w szczegóły- po co zapeszać ?
Jeśli pozwolicie, wątek będę uzupełniał o rzadkie wpisy okraszone sporadycznymi zdjęciami.
dzięki za uwagę i poświęcony czas
Cy.
4
[S124] baleronwkombi 2.0E 1991
Rozpoczęty przez baleronwkombi, lut 24 2014 23:38
223 odpowiedzi w tym temacie
#1
Napisano 24 lutego 2014 - 23:38
#2
Napisano 25 lutego 2014 - 05:28
dobra historia
też często kupuje auta na spontanie, swojego pierwszego Mercedesa kupiłem we Wrocławiu a pojechałem go tylko sobie obejrzeć. Przypomnę że mieszkam pod Łodzią
Ciekawe ile udało ci się stargować
też często kupuje auta na spontanie, swojego pierwszego Mercedesa kupiłem we Wrocławiu a pojechałem go tylko sobie obejrzeć. Przypomnę że mieszkam pod Łodzią
Ciekawe ile udało ci się stargować
#3
Napisano 25 lutego 2014 - 07:59
no i świebodzin zaliczył wyświęcony na kolejny milion km..
#4
Napisano 25 lutego 2014 - 09:35
Niech służy jak najdłużej
Stare auta dosłownie wykopane z ziemi czy też zabrane sprzed bram szrotu są jak przygarnięte z ulicy psiaki - są najwierniejsze.
Stare auta dosłownie wykopane z ziemi czy też zabrane sprzed bram szrotu są jak przygarnięte z ulicy psiaki - są najwierniejsze.
#6
Napisano 25 lutego 2014 - 10:46
Dzięki Wam za ciepłe przyjęcie i dobre słowo.
Pozdrawiam.
- Auto udało mi się przecenić o dobre 30%, a finalnie kosztowało tyle, co półtorej tony przyzwoitego węgla.
- Świebodzin zaliczyła przy okazji wypadu po jednoślad do Rzepina, swoją drogą zaskoczyło mnie, że dwulitrowy silnik w tak dużym aucie z przyczepą sprawuje się tak dobrze; jest elastyczny i nie robi na nim najmniejszego wrażenia to, że coś tam się jeszcze za nim ciągnie. Charakterystyka dwulitrowego legacy, jakie jeszcze mamy w domu jest zupełnie inna, i choć motor zdrowy, to pod obciążeniem auto preferuje reduktor. Mercedes po prostu jedzie. Ujmujące
- Jakoś zawsze składało się tak, że moje auta były nabyte w jakichś dziwnych okolicznościach, lub conajmniej wydarte z trawnika, wraz z tym trawnikiem. Jest w tym szczypta prawdy, że są fajniejsze, wierniejsze... a może po prostu ma sie do nich większy sentyment i więcej cierpliwości?
- Porsche.. kupiłem 4 lata temu w podobnym stanie i podobnych okolicznościach. Udało mi się go wyprowadzić na prostą, masa pracy, czasu, nerwów i jeszcze raz pieniędzy. Auto chimeryczne, ale jak już jedzie i nie grymasi, to potrafi z nawiązką zrekompensować zszarpane nerwy i nadwerężony budżet. Nie chcę robić offtopa w wątku o baleronie, ale skoro padło pytanie załączę jedną fotkę, by chociaż pobieżnie zaspokoić ciekawość:
Pozdrawiam.
#7
Napisano 25 lutego 2014 - 11:50
w sumie węgiel teraz nie jest tak drogi
swoją drogą sam nie jestem zwolennikiem 2.0D w mercu w kombi, dla mnie to osobiście nie zabardzo się odpycha. Brakuje po prostu tego garka
wolę 3.0D w rzędowym, ten dźwięk i jakoś się odpycha i jedzie.
swoją drogą sam nie jestem zwolennikiem 2.0D w mercu w kombi, dla mnie to osobiście nie zabardzo się odpycha. Brakuje po prostu tego garka
wolę 3.0D w rzędowym, ten dźwięk i jakoś się odpycha i jedzie.
#8
Napisano 25 lutego 2014 - 12:00
Klekot trzylitrówki jest jedyny w swoim rodzaju, ale skoro w moim siedzi całkiem zdrowa benzyna z podtlenkiem to...niech siedzi Podstawowa zasada 'nie swędzi- nie drapać"
#9
Napisano 26 lutego 2014 - 07:00
a to ty masz benzyniaka to inna sprawa nie zauważyłem i myślałem, że to 2.0D sorry za takie zniesławienie
#10
Napisano 04 marca 2014 - 02:08
Tuż przed wyjazdem do blacharza Baleron zaliczył delikatną przygodę, która stała się okazją do wymiany umęczonego już trochę frontu.
Pojawiła się nowa maska wraz z kompletnym, zdrowym grillem, nowy zderzak z nakładką, nowy błotnik lewy, lampa lewa i białe kierunki. Szczęśliwe chromowane kły były w niezłej kondycji i szczęśliwie dziury w zderzaku były niemal idealnie tam, gdzie być powinny..
Przy okazji zakupów auto dostanie też tylne zdrowe lampy, nową antenę w błotnik, na montaż czeka też komplet nowych osłon świeżo umytego silnika.
Pojawiły się też zdobyte za grosze, nieziemsko umęczone kołpaki, przez kogoś już zdroworozsądkowo spisane na straty- poddałem je własnej 'obróbce' i zgodne z moją wizją trafiły na auto. Myślę, że nie szpecą jakoś wybitnie
Pojawiła się nowa maska wraz z kompletnym, zdrowym grillem, nowy zderzak z nakładką, nowy błotnik lewy, lampa lewa i białe kierunki. Szczęśliwe chromowane kły były w niezłej kondycji i szczęśliwie dziury w zderzaku były niemal idealnie tam, gdzie być powinny..
Przy okazji zakupów auto dostanie też tylne zdrowe lampy, nową antenę w błotnik, na montaż czeka też komplet nowych osłon świeżo umytego silnika.
Pojawiły się też zdobyte za grosze, nieziemsko umęczone kołpaki, przez kogoś już zdroworozsądkowo spisane na straty- poddałem je własnej 'obróbce' i zgodne z moją wizją trafiły na auto. Myślę, że nie szpecą jakoś wybitnie
Podobne tematy
Temat | Forum | Autor | Podsumowanie | Ostatni post | |
---|---|---|---|---|---|
[W124] PolnaMysz 3.0D 1991 |
Prezentacje - Galeria Mercedesów użytkowników forum | PolnaMysz |
|
||
Podpięty [W/S124] 4-MATIC - wszystko o tym modelu |
Mechanika, Technika, Elektryka, Serwis i Diagnostyka... | Gość__ |
|
||
[S124] inutile 250TD 1992r. |
Prezentacje - Galeria Mercedesów użytkowników forum | inutile |
|
||
[S124] Moduł komfortu kombi. |
Mechanika, Technika, Elektryka, Serwis i Diagnostyka... | tomuss1980 |
|
||
[S124] Vinnie E220 1994 "Misio" |
Prezentacje - Galeria Mercedesów użytkowników forum | Vinnie |
|