Użytkownik cichy82 dnia 19 marca 2015 - 23:02 napisał
(...)Przerobiłem już tyle aut od pierwszego właścicieła znaczy sie pierwszego "Turka" z (D), że naprawdę miałem dość....(...).
Tu chodzi mi tylko o to stwierdzenie, tak więc w zasadzie OT
...
W dużym Briefie widać przecież ilość właścicieli, ba w starym była nawet ich data urodzenia (więc numery ze "starutkim Niemcem" u handlarzy- oszustów nie przechodziły).
To jak turek- handlarz mógł się podawać za "pierwszego właściciela"
? Przecież wszystko wynika z dokumentów samochodu... Ilość właścicieli jest tam dokładnie zapisywana i dodawana przy każdej "edycji"...
Dodatkowo w starym doku były rubryki na sześciu właścicieli, w nowym tylko na dwóch, no i za każdym "zapełnieniem" doku właściciel dostaje takie unieważnione spowrotem jako udokumentowanie historii samochodu...
Co do złego o autach z Japonii, żeby nie było
, sam zastanawiam się nad takowym zakupem, jednak w momencie możliwożci wyboru i
podobnego stanu samochodu wybiorę zawsze ten europejski wypust. Po pierwsze, zawsze jest ktoś w stanie dać sobie radę z użytym językiem (czego o krzaczkach nie można powiedzieć), ale widomo, cena samochodu i jego stan są podstawowe w wyjaśnieniu kwesti:
Japońskie czy nie.
Ja właściwie nie mam z tym problemu poza jednym, nie lubię kupować samochodu u pośrednika, handlarza, firmy czy jak to nazwać i zawsze wolę kupić od właściciela. Widzę wtedy człowieka, widzę gdzie mieszka, jaki to typ człowieka i tym podobne "drobiazgi"... I to pozwala mi domniemiać, jak obchodził się z samochodem. Do Japonii nie polecę kupić samochodu i zapewne stąd pojawiają się u mnie obawy
...
Użytkownik dr.big edytował ten post 20 marca 2015 - 07:52