VINu nie podaję, bo wstyd.
Wstawiam skasowany post, który skłonił mnie do założenia galerii. Głupio trochę pisać o swoim aucie to tu, to tam, ale bez żadnych konkretów.
(Sawyer - zakładaj galerię dwusety! )
Cytat
Bez dziur. Oczyszczenie, scotch britem, potem czyszczenie frezem (wszystko na wiertatce).
Po wstępnym oczyszczeniu padła decyzja - tniemy. Ciąłem tarczą na wiertarce. Wyciąłem z dużym naddatkiem, żeby mieć pewność. Brunox pędzlem nawalony (wiem, słaby wybór, ale nie było nic innego). Oddałem do zaspawania, podkład poliuretanowy + czarna guma elastyczna.
Koniec walki z progami. Powinien być spokój na parę lat. Za wszystko zapłaciłem... 100 zł.
Blacharz z którym wcześniej rozmawiałem wycenił progi na 500+.
Jestem w szoku, że największą blacharską zgrozę 124 ogarnąłem w 2 dni.
To raczej nie koniec blacharskich przygód, bo parę wyprysków jest, w Warszawie normalni fachowcy od tej branży chyba wyginęli albo zachlali się na śmierć. Ten sam blacharz ogłosił, że nadkola mają dziury i nadają się do wywalenia. Dzisiaj oczyściłem jednego z rdzy i dziur nie stwierdziłem...
Skoro więcej dziur nie będzie, a więc i nie będzie potrzeby używania miga, można samemu się pobawić.
Z mechanicznych rzeczy nie mam żadnych nowości. Auto jeździ i ani myśli przestać. Wózek przełożony z poprzednika, płyny wymieniane przed interwałem, silnik chodzi jak nowy. Nawet dyfer nie wyje. Nudy.
Auto jeździ na codzień, 24/7/365. Nie trzymam pod dywanem w garażu, w zimę zarzuca dupskiem, wozi klamoty bo po to jest kombi. Ja największą przyjemność czerpię z posiadania auta wtedy, gdy nim jeżdżę. Nie wtedy, kiedy gapię się na niego w stodole lub kiedy poleruję nakrętki albo wietrzę raz na tydzień.