0
[W124] mkm 2.0E 1990
Rozpoczęty przez mkm, lut 01 2018 04:44
29 odpowiedzi w tym temacie
#21
Napisano 03 czerwca 2018 - 15:34
Nie mam szczęścia do ratowania Mercedesów... Można to nazwać "słomianym zapałem", ale można też napisać, że "cierpliwością i pracą ludzie się bogacą".
A tak na serio - borykam się z tym samym co większość - czas, czas, a raczej jego brak.
Niestety wstępne plany szybkiego, ba! błyskawicznego, ogarnięcia części spaliły na panewce.
Objechałem kilku handlarzy, znacząco podniosłem limity cenowe na poszczególne partsy i... lipa kwitnąca...
Nie będę wylewał jadu na profesjonalizm handlarzyn części do W124, ani wrzucał wszystkich do jednego wora, bo wyjątki się zdarzają, ale, wiecie jak jest... jest ciężko.
Przez to od marca w sumie zbyt wiele się nie działo.
Na pewno nie wydarzyło się nic spektakularnego.
Pomalutku coś tam się grzebali koło Czarnego.
Wyleciał podtlenek elpidżi, uruchomiło się wspomaganie, wróciło hamowanie, wymienił się olej, płyn hamulcowy, płyn we wspomaganiu, jakieś tam świece, filtry, pod maskę trafiło kilka mało istonych aczkolwiek ogólnodostępnych braków.
Sporo zostało poczyszczone, rozruszane.
Konieczne płyny wymienione.
Skracając wywód: sporo zostało zrobione, jeszcze więcej zostało do zrobienia.
Części klasycznie - okazja stulecia, rarytas tylko dla kolekcjonera.
Do wizyty osobistej szedłem jak burza.
Przez telefon - oryginał, panie nienaprawiany, w kocu zawinięty na suchym strychu.
Na miejscu - obłożone kitem, wyrwane spod kurnika, czyszczone nitrem i innymi "delikatnymi" substancjami.
Ale coś tam z tego złomu zawsze przywiozłem...
Ziarnko do ziarnka...
Męczyło mnie to jednak, czas leciał...
Nie było wyjścia - nastąpił powrót do punktu wyjścia: "szukam całego na części".
Po raz kolejny...
Dałem sobie na to kwartał.
Kilka ładnych dawców negocjowałem - bezskutecznie. Za wolno, za bardzo, za daleko...
Aż w końcu - tuż przed wyjazdem na urlop, pojawiło się ogłoszenie.
Praktycznie bliźniaczy model.
Po zdjęciach patrząc, części które potrzebowałem w niezłym stanie.
Niestety było to na kilkanaście godzin przed wylotem... i kilkaset kilometrów od Krakowa.
Ryzyk fizyk - zadzwoniłem, żeby sprzedający wycofał ogłoszenie i podał numer konta to przeleję kasę, a auto sobie odbiorę w ciągu półtora miesiąca (300km w jedną stronę).
Więcej było nieufności ze strony sprzedającego, ale konto podał, kasę dostał, ogłoszenie usunął.
Spokojnie poleciałem na urlop.
Po urlopie - wiadomo - trzeba odpracować to co się urlopowało... Nie było okazji wybrać się po nabytek.
Gdy po raz piąty zmieniałem termin na "za tydzień" sprzedawca zeschizowany opowieściami o naciągaczach z Afryki postanowił sam ogarnąc temat i pozbyć się strupa.
Zadzwonił pewnego dnia wieczorem, że ma czas, sąsiad ma lawetę - on mi go przywiezie.
Tym razem ja nie wierzyłem, ale adres podałem i umówiłem się z gościem między 1 a 2 w nocy pod Krakowem.
Punktualnie przyjechało takie truchło:
Za dnia ogarnąłęm co kupiłem.
Tak na wypadek, gdyby go trzeba było ratować.
Ale na szczęście nie trzeba.
Padlina totalna...
Na szczęście to co wpadło mi w oko w ogłoszeniu na żywo wyglądało równie dobrze.
Między innymi maska:
Drzwi już jakaś miernota malarska robiła, ale cóż - poprawi się.
Listwy, trochę tapicerki, parę bonusów w zawieszeniu i hamulcach.
Silnik niestety wrzucony z EKlasy - więc jest tak jak napisałem - "wrzucony", dosłownie wrzucony i złapany na kilku śrubach...
I znowu był brak czasu... wczoraj dostałem cynk, że jedno auto wypadło z kolejki, więc mogę wjeżdżać od środy.
Wczoraj się pierwszy raz zobaczyły:
To była też pierwsza "dłuższa" podróż czarnym "jakotako" sprawnym - chociaż jak czas pokazał - bardziej "sprawnym inaczej".
Przez pierwsze 20km (z 60-ciu) wszystko było cacy - pomału sobie pykałem, obserwowałem Gwiazdę, cieszyłem się, że hamuje, ABS działa... podziwiałem krajobrazy... lasy... łąki...
https://www.youtube....h?v=AO4S0v71alM
Potem Gwiazda zaczęła się sypać.
Najpierw światła - cyk lewe, a chwilę później cyk prawe.
Dla równowagi zapaliło się oświetlenie wnętrza - tak klimatycznie.
Opony gubiły ciśnienie - tył zgubił wcześniej więc dostał inne koła, przód jak zaczynał ciągnąć to stawałem na dopompowanie.
Temperatura ok, moc przybyła, zaczynaliśmy się zaprzyjaźniać.
Potem było spotkanie z Dawcą (choć nowocześnie napisać Dawczynią lub Dawczynką) i Mercedes pokazała pazurki...
Najpierw był foch z odpaleniem - ale ponieważ aku był wrzucony na sztukę, więc pogmyrałem przy klemach i za którymś razem silnik odpalił.
Niestety w najbardziej obciachowym miejscu kilkanaście kilometrów dalej (bardziej obciachowa miejscówka może być już tylko na moście, estakadzie lub w tunelu) zapięła focha...
Tym razem na kwadrans.
Po kwadransie przestała się gniewać i do celu dojechaliśmy już bez wrażeń.
cdn...
A tak na serio - borykam się z tym samym co większość - czas, czas, a raczej jego brak.
Niestety wstępne plany szybkiego, ba! błyskawicznego, ogarnięcia części spaliły na panewce.
Objechałem kilku handlarzy, znacząco podniosłem limity cenowe na poszczególne partsy i... lipa kwitnąca...
Nie będę wylewał jadu na profesjonalizm handlarzyn części do W124, ani wrzucał wszystkich do jednego wora, bo wyjątki się zdarzają, ale, wiecie jak jest... jest ciężko.
Przez to od marca w sumie zbyt wiele się nie działo.
Na pewno nie wydarzyło się nic spektakularnego.
Pomalutku coś tam się grzebali koło Czarnego.
Wyleciał podtlenek elpidżi, uruchomiło się wspomaganie, wróciło hamowanie, wymienił się olej, płyn hamulcowy, płyn we wspomaganiu, jakieś tam świece, filtry, pod maskę trafiło kilka mało istonych aczkolwiek ogólnodostępnych braków.
Sporo zostało poczyszczone, rozruszane.
Konieczne płyny wymienione.
Skracając wywód: sporo zostało zrobione, jeszcze więcej zostało do zrobienia.
Części klasycznie - okazja stulecia, rarytas tylko dla kolekcjonera.
Do wizyty osobistej szedłem jak burza.
Przez telefon - oryginał, panie nienaprawiany, w kocu zawinięty na suchym strychu.
Na miejscu - obłożone kitem, wyrwane spod kurnika, czyszczone nitrem i innymi "delikatnymi" substancjami.
Ale coś tam z tego złomu zawsze przywiozłem...
Ziarnko do ziarnka...
Męczyło mnie to jednak, czas leciał...
Nie było wyjścia - nastąpił powrót do punktu wyjścia: "szukam całego na części".
Po raz kolejny...
Dałem sobie na to kwartał.
Kilka ładnych dawców negocjowałem - bezskutecznie. Za wolno, za bardzo, za daleko...
Aż w końcu - tuż przed wyjazdem na urlop, pojawiło się ogłoszenie.
Praktycznie bliźniaczy model.
Po zdjęciach patrząc, części które potrzebowałem w niezłym stanie.
Niestety było to na kilkanaście godzin przed wylotem... i kilkaset kilometrów od Krakowa.
Ryzyk fizyk - zadzwoniłem, żeby sprzedający wycofał ogłoszenie i podał numer konta to przeleję kasę, a auto sobie odbiorę w ciągu półtora miesiąca (300km w jedną stronę).
Więcej było nieufności ze strony sprzedającego, ale konto podał, kasę dostał, ogłoszenie usunął.
Spokojnie poleciałem na urlop.
Po urlopie - wiadomo - trzeba odpracować to co się urlopowało... Nie było okazji wybrać się po nabytek.
Gdy po raz piąty zmieniałem termin na "za tydzień" sprzedawca zeschizowany opowieściami o naciągaczach z Afryki postanowił sam ogarnąc temat i pozbyć się strupa.
Zadzwonił pewnego dnia wieczorem, że ma czas, sąsiad ma lawetę - on mi go przywiezie.
Tym razem ja nie wierzyłem, ale adres podałem i umówiłem się z gościem między 1 a 2 w nocy pod Krakowem.
Punktualnie przyjechało takie truchło:
Za dnia ogarnąłęm co kupiłem.
Tak na wypadek, gdyby go trzeba było ratować.
Ale na szczęście nie trzeba.
Padlina totalna...
Na szczęście to co wpadło mi w oko w ogłoszeniu na żywo wyglądało równie dobrze.
Między innymi maska:
Drzwi już jakaś miernota malarska robiła, ale cóż - poprawi się.
Listwy, trochę tapicerki, parę bonusów w zawieszeniu i hamulcach.
Silnik niestety wrzucony z EKlasy - więc jest tak jak napisałem - "wrzucony", dosłownie wrzucony i złapany na kilku śrubach...
I znowu był brak czasu... wczoraj dostałem cynk, że jedno auto wypadło z kolejki, więc mogę wjeżdżać od środy.
Wczoraj się pierwszy raz zobaczyły:
To była też pierwsza "dłuższa" podróż czarnym "jakotako" sprawnym - chociaż jak czas pokazał - bardziej "sprawnym inaczej".
Przez pierwsze 20km (z 60-ciu) wszystko było cacy - pomału sobie pykałem, obserwowałem Gwiazdę, cieszyłem się, że hamuje, ABS działa... podziwiałem krajobrazy... lasy... łąki...
https://www.youtube....h?v=AO4S0v71alM
Potem Gwiazda zaczęła się sypać.
Najpierw światła - cyk lewe, a chwilę później cyk prawe.
Dla równowagi zapaliło się oświetlenie wnętrza - tak klimatycznie.
Opony gubiły ciśnienie - tył zgubił wcześniej więc dostał inne koła, przód jak zaczynał ciągnąć to stawałem na dopompowanie.
Temperatura ok, moc przybyła, zaczynaliśmy się zaprzyjaźniać.
Potem było spotkanie z Dawcą (choć nowocześnie napisać Dawczynią lub Dawczynką) i Mercedes pokazała pazurki...
Najpierw był foch z odpaleniem - ale ponieważ aku był wrzucony na sztukę, więc pogmyrałem przy klemach i za którymś razem silnik odpalił.
Niestety w najbardziej obciachowym miejscu kilkanaście kilometrów dalej (bardziej obciachowa miejscówka może być już tylko na moście, estakadzie lub w tunelu) zapięła focha...
Tym razem na kwadrans.
Po kwadransie przestała się gniewać i do celu dojechaliśmy już bez wrażeń.
cdn...
#22
Napisano 03 czerwca 2018 - 17:54
Było coś pite przed napisaniem tego? Piękna historia i nawet film nagrałeś i zdjęcia zrobiłeś,masz łeb
Jak liczyłem +/- ile muszę wydać na części do swojego to też doszedłem do wniosku że lepiej kupić dawcę,puki co dwa egzemplarze oglądałem i żadnego nie kupiłem.Przez telefon igiełki...
Jak liczyłem +/- ile muszę wydać na części do swojego to też doszedłem do wniosku że lepiej kupić dawcę,puki co dwa egzemplarze oglądałem i żadnego nie kupiłem.Przez telefon igiełki...
#23
Napisano 03 czerwca 2018 - 20:31
Nie Dobry humor i nuda. No... kawy były dwie.
Sam uwielbiam czytać i oglądać galerie "po internetach" to też się staram, żeby było co oglądać i co poczytać "u mnie".
A, że prezentowana fura to nie Pullman Pawła VI to czymś muszę nadrabiać.
Są też inne plusy.
Jak Gwiazda rozkraczyła się na światłach to pierwsze co myślałem to jakie fotki zrobić, a nie, że auto padło.
Zamiast "policz do 10" mam "zrób kilka fotek".
Z tym kupowaniem "całości" to wszystko zależy... Szukaj części, a przy okazji patrz na trupy.
Umówmy się - wszystkie starzeją się i zużywają podobnie, więc okazji już praktycznie nie ma.
Jak coś się pojawia w dobrych pieniądzach w dodatku w dobrym stanie to sępów jest sporo - dużo ludzi poluje.
Dodatkowo dochodzi Ci szarpanina z rozbiórką i wyrejestrowaniem, ewentualna sprzedaż pozostałości... gdzie to Ty dla odmiany trafisz na "miszczów targuff"...
Gdybym trafił w dobrej cenie (i stanie) części i nie potrzebowałbym ich tak dużo - to kupowałbym po kawałku.
Sam uwielbiam czytać i oglądać galerie "po internetach" to też się staram, żeby było co oglądać i co poczytać "u mnie".
A, że prezentowana fura to nie Pullman Pawła VI to czymś muszę nadrabiać.
Są też inne plusy.
Jak Gwiazda rozkraczyła się na światłach to pierwsze co myślałem to jakie fotki zrobić, a nie, że auto padło.
Zamiast "policz do 10" mam "zrób kilka fotek".
Z tym kupowaniem "całości" to wszystko zależy... Szukaj części, a przy okazji patrz na trupy.
Umówmy się - wszystkie starzeją się i zużywają podobnie, więc okazji już praktycznie nie ma.
Jak coś się pojawia w dobrych pieniądzach w dodatku w dobrym stanie to sępów jest sporo - dużo ludzi poluje.
Dodatkowo dochodzi Ci szarpanina z rozbiórką i wyrejestrowaniem, ewentualna sprzedaż pozostałości... gdzie to Ty dla odmiany trafisz na "miszczów targuff"...
Gdybym trafił w dobrej cenie (i stanie) części i nie potrzebowałbym ich tak dużo - to kupowałbym po kawałku.
#25
Napisano 07 czerwca 2018 - 18:56
Przyszła pora na pierwsze od lat mycie Gwiazdy.
Bałem się zrywać z tradycją kultywowaną przez poprzedników, ale cóż…
Do odważnych świat należy.
Jak dbano o Gwiazdę do tej pory?
W myśl trendów światowych – ekologicznie.
Mycie – tylko i wyłącznie naturalna woda chmury deszczowej kłębiastej.
Zabezpieczenie - wyspecjalizowane owady oraz roślinność żywiczna.
Utrwalenie – długoterminowa ekspozycja w promieniach UV oraz skrajna amplituda temperaturowa (oczywiście uzyskiwana w sposób naturalny).
Powstało dzięki temu piękne satynowe wykończenie z elementami „bio”.
Bardzo trwałe – niejedna ceramika się chowa przy takiej powłoce.
Ja od siebie dodałem jedynie okład błotny z Jury krakowsko – częstochowskiej i Gwiazda wyglądała jak milion wenezuelskich boliwarów.
Z powodów nietestowanej palności tejże powłoki, przed przystąpieniem do prac blacharskich należało ją usunąć.
Postawiłem sobie duże wyzwanie.
Usunąć efekt mrówczej pracy 24/h, 7 dni w tygodniu przez kilkadziesiąt ostatnich miesięcy w jeden dzień.
Nie było łatwo, ale chyba się udało.
A teraz pora na obrazki.
Tu widzimy resztki zaczątków gleby.
Przy sprzyjających warunkach za kilka lat można byłoby hodować tu pomidory.
Tutaj widać pozostałości po fabryce wosku. Genialna sprawa wypełniająca wolną przestrzeń i izolującą ją od wilgoci.
Sens był natomiast w domyciu.
W wielkim, wielkim skrócie mogę napisać jedno.
Pożegnaliśmy się z ekologią .
Czysta chemia: niejonowe środki powierzchniowo czynne, węglowodory alifatyczne, wodorotlenek sodu, fosfoniany, eter monobutylowy glikolu dietylenowego … nie zapominając oczywiście o oczywistej oczywistości jak E.D.T.A. i jego sole…
Do tego hektolitry wody pod różnymi ciśnieniami i warstwa, po warstwie Mercedes tracił nadwagę.
Aż po wylaniu równowartości pełnowymiarowego basenu olimpijskiego wreszcie zaczęła kapać czysta woda.
Radość była wielka, wystarczyło jeszcze kilkanaście razy przemyć Gwiazdę, wytrzeć i wystawić na słońce.
Gdy tak schła, można było się przyglądnąć masce.
Ta maska została zakwalifikowana do wymiany, ale... przy bliżdszym przyglądnięciu się stratom okazało się, że tragedii nie ma, a bardziej zmasakrowane lakiery ratowałem z powodzeniem, więc… postanowiłem chwilę się nad nią poznęcać.
Warstwa utlenienia zjadłaby kilka gąbek, na chlapanie się fareclą nie było warunków, przeszedłem do mojego ulubionego zajęcia czyli „szlif po całości – jedziemy w lustro”.
Ponieważ lakier nie miał jakiś mega wżerów wystarczyło wystartować od gradacji 2000 na papierze, przeskoczyć na krązki od 1000 do 3000 i wykończyć ręcznie 6tysiączką.
Po szlifie lakier prezentował się o niebo lepiej.
Więc jeszcze dostał trzystopniowy system 3M-a.
A tak maska zaświeciła po skończonej regeneracji:
Dla tych co się znają - fotki w słońcu – jak widać nie była to korekta 100%, ale jak na krótki czas (4h) i stan wyjściowy jestem bardzo zadowolony.
I dla lubiących jak się wzorki odbijają:
To byłoby na tyle, gdyby nie Piotrek123 i jego zauważenie moich produkcji filmowych.
Dzięki niemu chciało mi się trochę poreżyserować, przyaktorzyć i kilka filmików.
Jak zwykle – scenariusz był dobry, scenografia trochę siadła, ścieżka dźwiękowa tak irytująca, że wyłączcie sobie dźwięk przed odpaleniem filmu, akcja kuleje, montaż poszedł na spacer… ale chyba da się oglądnąć.
Mycie:
https://www.youtube....h?v=gFz3iXL8Nww
Szlifowanie:
https://www.youtube....h?v=4SiFn136aUA
https://www.youtube....h?v=72JoZIDMpUU
https://www.youtube....h?v=vkCyvfdKdiQ
Polerowanie:
https://www.youtube....h?v=vkCyvfdKdiQ
aby Was nie zamęczyć i oszczędzić słuch film w większości przyspieszony dwukrotnie.
W kolejnej relacji albo będziemy podziwiać babraninę tekstylno – grzybiczno – bakteriologiczną wewnątrz auta, albo pooglądamy nieco zdjęć rozbieranych z zabiegów już nie kosmetycznych, a chirurgicznych.
Bałem się zrywać z tradycją kultywowaną przez poprzedników, ale cóż…
Do odważnych świat należy.
Jak dbano o Gwiazdę do tej pory?
W myśl trendów światowych – ekologicznie.
Mycie – tylko i wyłącznie naturalna woda chmury deszczowej kłębiastej.
Zabezpieczenie - wyspecjalizowane owady oraz roślinność żywiczna.
Utrwalenie – długoterminowa ekspozycja w promieniach UV oraz skrajna amplituda temperaturowa (oczywiście uzyskiwana w sposób naturalny).
Powstało dzięki temu piękne satynowe wykończenie z elementami „bio”.
Bardzo trwałe – niejedna ceramika się chowa przy takiej powłoce.
Ja od siebie dodałem jedynie okład błotny z Jury krakowsko – częstochowskiej i Gwiazda wyglądała jak milion wenezuelskich boliwarów.
Z powodów nietestowanej palności tejże powłoki, przed przystąpieniem do prac blacharskich należało ją usunąć.
Postawiłem sobie duże wyzwanie.
Usunąć efekt mrówczej pracy 24/h, 7 dni w tygodniu przez kilkadziesiąt ostatnich miesięcy w jeden dzień.
Nie było łatwo, ale chyba się udało.
A teraz pora na obrazki.
Tu widzimy resztki zaczątków gleby.
Przy sprzyjających warunkach za kilka lat można byłoby hodować tu pomidory.
Tutaj widać pozostałości po fabryce wosku. Genialna sprawa wypełniająca wolną przestrzeń i izolującą ją od wilgoci.
Sens był natomiast w domyciu.
W wielkim, wielkim skrócie mogę napisać jedno.
Pożegnaliśmy się z ekologią .
Czysta chemia: niejonowe środki powierzchniowo czynne, węglowodory alifatyczne, wodorotlenek sodu, fosfoniany, eter monobutylowy glikolu dietylenowego … nie zapominając oczywiście o oczywistej oczywistości jak E.D.T.A. i jego sole…
Do tego hektolitry wody pod różnymi ciśnieniami i warstwa, po warstwie Mercedes tracił nadwagę.
Aż po wylaniu równowartości pełnowymiarowego basenu olimpijskiego wreszcie zaczęła kapać czysta woda.
Radość była wielka, wystarczyło jeszcze kilkanaście razy przemyć Gwiazdę, wytrzeć i wystawić na słońce.
Gdy tak schła, można było się przyglądnąć masce.
Ta maska została zakwalifikowana do wymiany, ale... przy bliżdszym przyglądnięciu się stratom okazało się, że tragedii nie ma, a bardziej zmasakrowane lakiery ratowałem z powodzeniem, więc… postanowiłem chwilę się nad nią poznęcać.
Warstwa utlenienia zjadłaby kilka gąbek, na chlapanie się fareclą nie było warunków, przeszedłem do mojego ulubionego zajęcia czyli „szlif po całości – jedziemy w lustro”.
Ponieważ lakier nie miał jakiś mega wżerów wystarczyło wystartować od gradacji 2000 na papierze, przeskoczyć na krązki od 1000 do 3000 i wykończyć ręcznie 6tysiączką.
Po szlifie lakier prezentował się o niebo lepiej.
Więc jeszcze dostał trzystopniowy system 3M-a.
A tak maska zaświeciła po skończonej regeneracji:
Dla tych co się znają - fotki w słońcu – jak widać nie była to korekta 100%, ale jak na krótki czas (4h) i stan wyjściowy jestem bardzo zadowolony.
I dla lubiących jak się wzorki odbijają:
To byłoby na tyle, gdyby nie Piotrek123 i jego zauważenie moich produkcji filmowych.
Dzięki niemu chciało mi się trochę poreżyserować, przyaktorzyć i kilka filmików.
Jak zwykle – scenariusz był dobry, scenografia trochę siadła, ścieżka dźwiękowa tak irytująca, że wyłączcie sobie dźwięk przed odpaleniem filmu, akcja kuleje, montaż poszedł na spacer… ale chyba da się oglądnąć.
Mycie:
https://www.youtube....h?v=gFz3iXL8Nww
Szlifowanie:
https://www.youtube....h?v=4SiFn136aUA
https://www.youtube....h?v=72JoZIDMpUU
https://www.youtube....h?v=vkCyvfdKdiQ
Polerowanie:
https://www.youtube....h?v=vkCyvfdKdiQ
aby Was nie zamęczyć i oszczędzić słuch film w większości przyspieszony dwukrotnie.
W kolejnej relacji albo będziemy podziwiać babraninę tekstylno – grzybiczno – bakteriologiczną wewnątrz auta, albo pooglądamy nieco zdjęć rozbieranych z zabiegów już nie kosmetycznych, a chirurgicznych.
Użytkownik mkm edytował ten post 07 czerwca 2018 - 19:00
#26
Napisano 07 czerwca 2018 - 19:52
Użytkownik mkm dnia 07 czerwca 2018 - 18:56 napisał
gdyby nie Piotrek123
Ej to ty zajmujesz się detalingiem i tak zapuściłeś swojego gruza? No ładnie
Zauważyłem że papier owijasz na jakiś fajny patyczek,nie jestem w temacie ale bardzo fajny patent to jest żeby szlifując równać lakier?
I mega dobra rzecz taka gumowa ściągaczka ja zawsze albo kompresorem albo szmatkami męczyłem
A robotę odwaliłeś na cacy widać że wiesz co robisz,a dotychczas serwowałeś nam fotki ufajdanego Mercedesa a tu taka bomba łał
#27
Napisano 08 czerwca 2018 - 21:03
Dobra robota, Chemiku i bogaty literacki opis
Kabel Ci wystaje z ...maski ...ze ściany
Jaki wosk na to wszystko? Czy ceramika?
Kabel Ci wystaje z ...maski ...ze ściany
Jaki wosk na to wszystko? Czy ceramika?
#28
Napisano 11 czerwca 2018 - 10:18
Paweł123, ściągaczka lakiernicza 3M-ki, ale używam jej tylko podczas szlifowania.
Przy myciu kompresor i/lub szmatki są o wiele bezpieczniejsze.
AiM, przepisałem kilka pozycji z etykiety aktywnej piany i APC.
Ostatnie zdjęcia z zewnątrz to wosk surf city garage - barrier reef.
Co będzie na końcu jeszcze nie wiem.
Zobaczę jak będzie wyglądać "w całości".
Dzisiaj pierwsze oględziny blacharskie
Przy myciu kompresor i/lub szmatki są o wiele bezpieczniejsze.
AiM, przepisałem kilka pozycji z etykiety aktywnej piany i APC.
Ostatnie zdjęcia z zewnątrz to wosk surf city garage - barrier reef.
Co będzie na końcu jeszcze nie wiem.
Zobaczę jak będzie wyglądać "w całości".
Dzisiaj pierwsze oględziny blacharskie
#29
Napisano 28 czerwca 2018 - 17:05
Znowu obsuwa w terminarzu, ale pomału do przodu.
Bohater tematu już przygotowany do "prostowania".
Dawca traci partsy
cdn...
Bohater tematu już przygotowany do "prostowania".
Dawca traci partsy
cdn...
#30
Napisano 03 lipca 2018 - 22:16
Przeczytałem cały wątek z wypiekami na twarzy. Da radę, nie da rady, rzuci to w diabły, czy się zaweźmie. Język przyjemny, czytało się szybko, aż tu na samym początku drugiej strony:
A jednak, złom. Ale rzut oka na scrollbar po prawej stronie okna sugeruje, że jeszcze wiele tekstu i postów poniżej. Może jednak. I faktycznie - Gwiazda ciągle żyje, nawet zaczyna już zabiegi upiększające przechodzić, co dobrze rokuje. Co prawda jeszcze kilka operacji przed nią, ale widać, że chce żyć :-) Trzymam kciuku, zawsze to jeden więcej uratowany Mercedes.
Użytkownik mkm dnia 03 czerwca 2018 - 15:34 napisał
Nie mam szczęścia do ratowania Mercedesów... Można to nazwać "słomianym zapałem", ale można też napisać, że "cierpliwością i pracą ludzie się bogacą".
A jednak, złom. Ale rzut oka na scrollbar po prawej stronie okna sugeruje, że jeszcze wiele tekstu i postów poniżej. Może jednak. I faktycznie - Gwiazda ciągle żyje, nawet zaczyna już zabiegi upiększające przechodzić, co dobrze rokuje. Co prawda jeszcze kilka operacji przed nią, ale widać, że chce żyć :-) Trzymam kciuku, zawsze to jeden więcej uratowany Mercedes.
Podobne tematy
Temat | Forum | Autor | Podsumowanie | Ostatni post | |
---|---|---|---|---|---|
[W201] Malysz86 1.8 1990 |
Prezentacje - Galeria Mercedesów użytkowników forum | Malysz86 |
|
||
[W201] Lukasz1990Orange 2.0E 1989r. |
Prezentacje - Galeria Mercedesów użytkowników forum | Lukasz1990Orange |
|
||
[w201] 2.6 rocznik 1990 jaki Becker powinien siedzieć w aucie? |
Car Audio, Multimedia, Nawigacje | gisek |
|
|
|
[W201] gisek 2.6 1990 |
Prezentacje - Galeria Mercedesów użytkowników forum | gisek |
|
||
[W201] Carl00s 1.8 1990 "Czorna Suka" |
Prezentacje - Galeria Mercedesów użytkowników forum | carl00s |
|