Witam, nie wiem czy jest to odpowiedni dział do zmagania się z dylematem, ale zaryzykuję i podzielę się swoim, prosząc o jakieś sugestie.
Posiadam W126 300SE z 1985 roku, który ma dość ciekawą historię, od nowości w PL, eksploatowany na co dzień do właściwie 2015 roku i dość zmęczony życiem i przebiegiem na polskich drogach rzędu prawie 500 000 km. Swego czasu przerobiony na diesla OM603 z wyciętym wszystko co było z benzyny.
Jakiś czas temu, dokładnie ponad 2 lata i 4 miesiące podjąłem się jego "renowacji", doprowadzenia do stanu fajnego wyglądu i właściwości jezdnych tak jak to możliwe no i oryginalności. Kroki jakie poczyniłem to zakup kompletnego dawcy, z resztą również od użytkownika z tego forum, jest co angielskie C124 z 3.0 M103, które to właśnie miałem zamiar re-swapować. No i mam mechanika, które może mi to ogarnąć, chociaż nieco przeraża mnie tworzenie lub dorabianie przewodów z C124, jak mówię wszystko z tego zostało wycięte. Dawca ma silnik w dobrej kondycji, a ja już wyjąłem i pogoniłem diesla który siedział tam wcześniej.
Pojawił się jednak innej natury problem, mianowicie korozja, niestety mój egzemplarz w kolorze antrhrazitgrau zmaga się z poważniejszą korozją, wcześniej już zgniła podłużnica, są dziury w nadkolach, są purchle na ćwiartkach przy nadkolach, na przednich błotnikach, atakuje dół no i łuszczy się lakier z dachu i tylnej klapy. Zdaję sobie sprawę, że zrobienie tego dość profesjonalnie to wydatek pewnie ponad 10 000 zł, ale i tak to kiedyś pewnie wróci, no i pozostaje problem dużej rzeźby w swapie w dalszym ciągu.
Mój dylemat polega na tym, że zastanawiam się czy warto inwestować takie środki w gnijącą budę i czy będzie to miało w ogóle jakąś wartość, no bo już tej 100% zgodności z VIN'em nie ma, mechanik nie zrobi tego jak MB, no i nawet jeśli okazuje się że nie warto, to co z tym robić, jak to sprzedać ? Trudno chyba znaleźć nabywcę na właściwie puste nadwozie bez silnika, które gnije, no i na osobno silnik z dawcy i resztę gratów. Co byście zrobili na moim miejscu ? Dodam, że jestem studentem, więc nie mam stałych i dużych dochodów, wszystko co ewentualnie mogę robić, to w dość dużych odstępach czasowych i dość powoli.
0
[W126] Dylemat
Rozpoczęty przez Masa05, lis 19 2017 22:43
9 odpowiedzi w tym temacie
#1
Napisano 19 listopada 2017 - 22:43
#2
Napisano 21 listopada 2017 - 00:10
Użytkownik Masa05 dnia 19 listopada 2017 - 22:43 napisał
Witam, nie wiem czy jest to odpowiedni dział do zmagania się z dylematem, ale zaryzykuję i podzielę się swoim, prosząc o jakieś sugestie.
Posiadam W126 300SE z 1985 roku, który ma dość ciekawą historię, od nowości w PL, eksploatowany na co dzień do właściwie 2015 roku i dość zmęczony życiem i przebiegiem na polskich drogach rzędu prawie 500 000 km. Swego czasu przerobiony na diesla OM603 z wyciętym wszystko co było z benzyny.
Jakiś czas temu, dokładnie ponad 2 lata i 4 miesiące podjąłem się jego "renowacji", doprowadzenia do stanu fajnego wyglądu i właściwości jezdnych tak jak to możliwe no i oryginalności. Kroki jakie poczyniłem to zakup kompletnego dawcy, z resztą również od użytkownika z tego forum, jest co angielskie C124 z 3.0 M103, które to właśnie miałem zamiar re-swapować. No i mam mechanika, które może mi to ogarnąć, chociaż nieco przeraża mnie tworzenie lub dorabianie przewodów z C124, jak mówię wszystko z tego zostało wycięte. Dawca ma silnik w dobrej kondycji, a ja już wyjąłem i pogoniłem diesla który siedział tam wcześniej.
Pojawił się jednak innej natury problem, mianowicie korozja, niestety mój egzemplarz w kolorze antrhrazitgrau zmaga się z poważniejszą korozją, wcześniej już zgniła podłużnica, są dziury w nadkolach, są purchle na ćwiartkach przy nadkolach, na przednich błotnikach, atakuje dół no i łuszczy się lakier z dachu i tylnej klapy. Zdaję sobie sprawę, że zrobienie tego dość profesjonalnie to wydatek pewnie ponad 10 000 zł, ale i tak to kiedyś pewnie wróci, no i pozostaje problem dużej rzeźby w swapie w dalszym ciągu.
Mój dylemat polega na tym, że zastanawiam się czy warto inwestować takie środki w gnijącą budę i czy będzie to miało w ogóle jakąś wartość, no bo już tej 100% zgodności z VIN'em nie ma, mechanik nie zrobi tego jak MB, no i nawet jeśli okazuje się że nie warto, to co z tym robić, jak to sprzedać ? Trudno chyba znaleźć nabywcę na właściwie puste nadwozie bez silnika, które gnije, no i na osobno silnik z dawcy i resztę gratów. Co byście zrobili na moim miejscu ? Dodam, że jestem studentem, więc nie mam stałych i dużych dochodów, wszystko co ewentualnie mogę robić, to w dość dużych odstępach czasowych i dość powoli.
Posiadam W126 300SE z 1985 roku, który ma dość ciekawą historię, od nowości w PL, eksploatowany na co dzień do właściwie 2015 roku i dość zmęczony życiem i przebiegiem na polskich drogach rzędu prawie 500 000 km. Swego czasu przerobiony na diesla OM603 z wyciętym wszystko co było z benzyny.
Jakiś czas temu, dokładnie ponad 2 lata i 4 miesiące podjąłem się jego "renowacji", doprowadzenia do stanu fajnego wyglądu i właściwości jezdnych tak jak to możliwe no i oryginalności. Kroki jakie poczyniłem to zakup kompletnego dawcy, z resztą również od użytkownika z tego forum, jest co angielskie C124 z 3.0 M103, które to właśnie miałem zamiar re-swapować. No i mam mechanika, które może mi to ogarnąć, chociaż nieco przeraża mnie tworzenie lub dorabianie przewodów z C124, jak mówię wszystko z tego zostało wycięte. Dawca ma silnik w dobrej kondycji, a ja już wyjąłem i pogoniłem diesla który siedział tam wcześniej.
Pojawił się jednak innej natury problem, mianowicie korozja, niestety mój egzemplarz w kolorze antrhrazitgrau zmaga się z poważniejszą korozją, wcześniej już zgniła podłużnica, są dziury w nadkolach, są purchle na ćwiartkach przy nadkolach, na przednich błotnikach, atakuje dół no i łuszczy się lakier z dachu i tylnej klapy. Zdaję sobie sprawę, że zrobienie tego dość profesjonalnie to wydatek pewnie ponad 10 000 zł, ale i tak to kiedyś pewnie wróci, no i pozostaje problem dużej rzeźby w swapie w dalszym ciągu.
Mój dylemat polega na tym, że zastanawiam się czy warto inwestować takie środki w gnijącą budę i czy będzie to miało w ogóle jakąś wartość, no bo już tej 100% zgodności z VIN'em nie ma, mechanik nie zrobi tego jak MB, no i nawet jeśli okazuje się że nie warto, to co z tym robić, jak to sprzedać ? Trudno chyba znaleźć nabywcę na właściwie puste nadwozie bez silnika, które gnije, no i na osobno silnik z dawcy i resztę gratów. Co byście zrobili na moim miejscu ? Dodam, że jestem studentem, więc nie mam stałych i dużych dochodów, wszystko co ewentualnie mogę robić, to w dość dużych odstępach czasowych i dość powoli.
Ja osobiscie bym robil. Jesli masz gdzie garazowac pojazd, to mozesz sobie prace rozlozyc na 1-2 lata. Moze jak piszesz wartosci zabytkowej twoj Mercedes mial nie bedzie, ale na pewno po porzadnym remoncie i zainstalowaniu nowego silnika, bedziesz mogl cieszyc sie z jazdy naprawde wyjatkowym i coraz rzadszym pojazdem. Ja wlasnie doprowadzilem do ladu mojego pieknego W123 300D. Tez zajelo mi to pol roku i sporo pomocy od szwagrow , ale zdecydowanie bylo warto, chociaz mialem momenty zwatpienia , tak jak ty w tej chwili. Uwazam, ze blacharke zrobisz znacznie taniej niz myslisz. Mieszkam dosyc blisko od ciebie i chetnie rzucilbym na niego okiem. Ale dopiero po 15 grudnia. Moze nawet udaloby mi sie cos ci pomoc. Przeslij jakis kontakt do siebie na priv, to po 15 grudnia sie odezwe, oczywiscie jesli jestes zainteresowany. A moze go odkupie .... ale nic nie obiecuje Pozdrawiam.
#3
Napisano 21 listopada 2017 - 18:12
Właśnie wspomniałem, że prace już trwają ponad 2 lata, a niewiele się ruszyło. Fakt, że stoi w suchym garażu, z tym że niestety nie wiem czy masz jak go podjechać obejrzeć. Tak jak ja mieszkam pod Słupskiem, tak W126 gości pod Kielcami
A masz do polecenia kogoś ogarniętego od blacharki ?
A masz do polecenia kogoś ogarniętego od blacharki ?
#4
Napisano 22 listopada 2017 - 08:23
Smutna prawda jest taka, że słono to będzie kosztować. I to tyle jeśli chodzi o przeciwwskazania. Naturalnie cała operacja będzie nieopłacalna jeśli patrzymy przez pryzmat wartości, ale z drugiej strony zrobisz samochód pewny dla siebie.
Aaaaale... Wnioskuję że taka odbudowa pochłonie u Ciebie lata, w tym czasie może posypać się mechanicznie od samego stania. Ubezpieczenia to następne wyrzucone tysiące. Nie miej mi za złe, ale możesz potem żałować 3 razy, że nie pozbyłeś się kłopotu na starcie. Mówię z własnych przeżyć.
Aaaaale... Wnioskuję że taka odbudowa pochłonie u Ciebie lata, w tym czasie może posypać się mechanicznie od samego stania. Ubezpieczenia to następne wyrzucone tysiące. Nie miej mi za złe, ale możesz potem żałować 3 razy, że nie pozbyłeś się kłopotu na starcie. Mówię z własnych przeżyć.
#5
Napisano 22 listopada 2017 - 09:57
Masz zapewne jakies fotki tych uszkodzonych miejsc i ogolnie korozji.
Wrzuc, ocenimy. Wszystko sie da i wszystko jest do zrobienia, z tym, ze jesli nie robisz sam, a auto masz 500 km od domu to taki uklad jest o kant zadu roztrzaskac.
Sciagaj maszyne tutaj, gdzie bedziesz mial kontrole nad pracami, zobaczysz ze sam to juz ruszy projekt z miejsca.
Wrzuc, ocenimy. Wszystko sie da i wszystko jest do zrobienia, z tym, ze jesli nie robisz sam, a auto masz 500 km od domu to taki uklad jest o kant zadu roztrzaskac.
Sciagaj maszyne tutaj, gdzie bedziesz mial kontrole nad pracami, zobaczysz ze sam to juz ruszy projekt z miejsca.
#6
Napisano 22 listopada 2017 - 18:12
Odpuść...nie mam czasu na rozpisywanie się,ale uwierz mi.
Chcesz to możemy porozmawiać przez telefon.
Chcesz to możemy porozmawiać przez telefon.
Użytkownik impex edytował ten post 22 listopada 2017 - 18:12
#7
Napisano 23 listopada 2017 - 20:56
Czyli sugerujecie, że warto go ściągnąć do siebie, chociaż fakt faktem 500 km ode mnie ma lepsze warunki garażowe.
Generalnie też pytam, czy jakby już miał to ruszać (komora silnikowa jest ogarnięta i lakierowana) to zacząć od swapa czy pewnego malowania i blacharki ?
Załączam foty, słabe niestety tylko takie mam aktualne i za właściwie nic tu nie widać, mogę tylko mniej więcej opisać, korodują ćwiary przy nadkolach, podłoga ma dziury ale jako tako całościowo się trzyma, podłużnica była zjedzona ostro, komora silnikowa też, ale to już jest zrobiona no i są jeszcze jakieś dziurki w nadkolach.
Generalnie też pytam, czy jakby już miał to ruszać (komora silnikowa jest ogarnięta i lakierowana) to zacząć od swapa czy pewnego malowania i blacharki ?
Załączam foty, słabe niestety tylko takie mam aktualne i za właściwie nic tu nie widać, mogę tylko mniej więcej opisać, korodują ćwiary przy nadkolach, podłoga ma dziury ale jako tako całościowo się trzyma, podłużnica była zjedzona ostro, komora silnikowa też, ale to już jest zrobiona no i są jeszcze jakieś dziurki w nadkolach.
#8
Napisano 24 listopada 2017 - 08:08
Ja bym zaczal od wypatroszenia wozu do golej ramy, ale nie na zasadzie blotniczki i drzwi, tylko gola karoseria. I wtedy mozna ocenic zakres prac blacharskich. To na poczatek, bo silnik wsadzic zdazysz zawsze, a po co robic silnik, jesli reszta to prochno? I jeszcze nie rozumiem - czemu tak sie tego obawiasz? Majac dawce i bikrce pod reka to sama przyjemnosc.
Jesli tutaj mieszkasz, i masz tu warunki do garazowania, ktore nie beda zjadac srodkow na remont - w mojej opinii lepiej przeniesc projekt blizej siebie. Raz, ze zawsze mozna dlubnac samemu, dwa, ze blizej zeby pilnowac majstrow, trzy, ze jak bedziesz ja ogladal codziennie, to moze motywacja do prac wroci.
Szkoda, ze zdjec nie masz. Blacharka to relatywnie wesoly sport i mozna by bylo pomyslec
Jesli tutaj mieszkasz, i masz tu warunki do garazowania, ktore nie beda zjadac srodkow na remont - w mojej opinii lepiej przeniesc projekt blizej siebie. Raz, ze zawsze mozna dlubnac samemu, dwa, ze blizej zeby pilnowac majstrow, trzy, ze jak bedziesz ja ogladal codziennie, to moze motywacja do prac wroci.
Szkoda, ze zdjec nie masz. Blacharka to relatywnie wesoly sport i mozna by bylo pomyslec
#9
Napisano 24 listopada 2017 - 13:38
No tylko nie jestem sam mechanikiem, coś tam tylko jarzę z teorii no i mogę pomagać , a wujek-mechanik który mi to ogarnie mieszka właśnie pod Kielcami, tam stoi dawca i tam w sumie drobne graty które już tam pokupowałem. Obawa z dawcą bierze się stąd że to anglik no i wiadomo gdzieś tam trzeba ciąć i dorabiać przewody, zawsze się bałem takiej rzeźby.
Generalnie dodam jeszcze że swego czasu kupiłem jeszcze na szrocie powypadkowe 500SE, z którego sprzedałem silnik i w zasadzie kosztował mnie i ojca tylko czas rozbiórki, mam z niego właściwie większość co udało się odzyskać, te rzeczy akurat leżą sobie u mnie w szopie.
Też właśnie myślałem czy by mojego nie rozebrać do naga i wtedy ocenić czy w ogóle warto i chyba tak zrobię, dzięki za sugestie.
Generalnie te moje "przeciwskazania" wzięły się z tego, że jako student nie mam środków, no i to trwa i jeszcze potrwa, a ja się boję że i ten silnik szlag trafia bo w końcu k-jet stać nie lubi, no i doprowadzenie to do stanu "fajny" przy moich sezonowych dochodach to jeszcze dobrych kilka lat.
Generalnie dodam jeszcze że swego czasu kupiłem jeszcze na szrocie powypadkowe 500SE, z którego sprzedałem silnik i w zasadzie kosztował mnie i ojca tylko czas rozbiórki, mam z niego właściwie większość co udało się odzyskać, te rzeczy akurat leżą sobie u mnie w szopie.
Też właśnie myślałem czy by mojego nie rozebrać do naga i wtedy ocenić czy w ogóle warto i chyba tak zrobię, dzięki za sugestie.
Generalnie te moje "przeciwskazania" wzięły się z tego, że jako student nie mam środków, no i to trwa i jeszcze potrwa, a ja się boję że i ten silnik szlag trafia bo w końcu k-jet stać nie lubi, no i doprowadzenie to do stanu "fajny" przy moich sezonowych dochodach to jeszcze dobrych kilka lat.
#10
Napisano 24 listopada 2017 - 14:29
Więc generalnie źle postawiłeś pytanie moim zdaniem. Nie powinieneś nas pytać "czy warto", tylko sam siebie, czy jesteś na tyle twardy psychicznie, żeby wytrzymać rozwlekający się remont / renowację. Kwestie oryginalności z VIN czy "fabryczności" można pominąć, no chyba, że robisz już z góry zakładając, że dostaniesz za niego miliony kiedyś - wtedy nie, nie dostaniesz i robota jest bez sensu.
Do brzegu - popatrz sobie w galerie chłopaków, w moją, zobacz kto czym dysponuje - niektórzy warsztatami, inni nieograniczonym w zasadzie budżetem. Jeśli masz cień wątpliwości, czy podołasz - od ręki pozbądź się problemu. Łatwiej i przyjemniej będzie wziąć wóz w stanie idealnym na krechę i ją powiedzmy 10 lat spłacać utrzymując stan wozu. Jeśli nie robisz sam - to i prawdopodobnie koszt kredytu wyjdzie taniej.
Do brzegu - popatrz sobie w galerie chłopaków, w moją, zobacz kto czym dysponuje - niektórzy warsztatami, inni nieograniczonym w zasadzie budżetem. Jeśli masz cień wątpliwości, czy podołasz - od ręki pozbądź się problemu. Łatwiej i przyjemniej będzie wziąć wóz w stanie idealnym na krechę i ją powiedzmy 10 lat spłacać utrzymując stan wozu. Jeśli nie robisz sam - to i prawdopodobnie koszt kredytu wyjdzie taniej.
Podobne tematy
Temat | Forum | Autor | Podsumowanie | Ostatni post | |
---|---|---|---|---|---|
Widzaiał ktoś taki panel klimy ? BEHR mam dylemat. |
HydePark | bart22 |
|
|
|
dylemat -uszkodzone 3.0 24v z lpg czy wymiana na 3.2 lpg? |
Mechanika, Technika, Elektryka, Serwis i Diagnostyka... | jogini |
|
||
Rover vs. Mercedes... Dylemat... |
HydePark | michal93 |
|
||
w202 dylemat |
Mercedes C, E i CLK | lukasz78 |
|
||
[w202] Dylemat kupującego - pytania i porównania modeli |
Mercedes C, E i CLK | wwiecha |
|