Nic groźnego się nie stało, tylko kilka blach się wygięło, błotnik, pas tylny, klapa, podłużnice.
Auto utrzymane w dobrym stanie, nie szczędziłem pieniędzy na potrzebne części, w rok zebrało się tego pewnie z 9000zł, wahacze z niewymiennym sworzniem, serwis klimatyzacji nowy skraplacz, nowe tłumiki, nowa wiskoza, modernizacja instalacji LPG (lepsze wtryski), remont automatu, wymiana uszczelki pod głowicą, tarce, klocki, nowe opony, oleje, filtry, jakieś poprawki lakiernicze itp,
Auto na wyposażeniu: W124 3.2l, 1993R,automat 5 biegowy, ASR, klima, 4 el. szyby, lpg, jasne wnętrze - całkiem fajny wypas, wcześniej całkowicie bezwypadkowy, wszędzie z wyjątkiem zaprawek oryginalny lakier.
Ze względu na wymienione wyżej problemy z automatem i uszczelką głowicy auto zakupiłem w dość atrakcyjnej cenie 10.000zł, z przeznaczeniem do wyszykowania sobie.
Gdybym chciał sprzedać auto, pewnie bym zaczął od ogłoszenia z ceną w okolicach 17 000zł
Po co to wszystko piszę?
Ano właśnie dlatego aby uświadomić niektórym jak wygląda rzeczywistość.
PZU wycenił moje auto na całe 5700zł, wartość szkody na 1600zł a koszt naprawy przekraczają 11000zł więc szkoda całkowita.
Wiadomo będę się odwoływać i walczyć o więcej ale to już jest loteria, zależy jak się trafi i jak pójdzie w sądzie.
Już kiedyś podnosiłem tą kwestię na tym forum, że obecnie 124 jest autem stanowczo przeszacowanym i nie ma się poco pchać w zakupy auto powyżej 20 000zł, bo w razie jakiejkolwiek szkody nikt nigdy wam tych pieniędzy co wydaliście nie wypłaci. To co kiedyś pisałem czysto teoretycznie właśnie dzieje się na żywo i to co gorsza na moim przykładzie.
Użytkownik PiotrGo edytował ten post 16 sierpnia 2017 - 13:38