Na przestrzeni kariery zawodowo-amatorskiej nauczyłem się również MAG/MIG i TIG (ta ostatnia to świetna zabawa ).
Podsumowując moje zeznania- dobry migomat (dobry, znaczy ciężki sprzęt, nie zabawka 10% spaw, 90% przerwa na ostygnięcie) spokojnie zastępuje "elektrodówkę", pomijając miejsca ciężko dostępne, gdzieś w powietrzu.
Można spawać grube detale i cienkie blachy, osobiście spawałem nawet kątowniki hutnicze 100mm na ramy do bram budynku gospodarczego dla sąsiada, i to drutem 0,8- pomijając wątpliwy sens (mam zestaw przewód-rękojeść MB25 do 1mm, a przydałby się też na 1,2mm) ekonomiczny szło jak burza, oczywiście kilkoma ściegami.
Na dobrą sprawę, to ekonomia migomatu w stosunku do elektrodówki wychodzi na zero- drut specjalnie drogi nie jest, CO2 też, (chyba, że chcemy się rajcować mieszankami, argon tylko do stali KO), w dodatku odpada obstukiwanie otulin ze spawów. Dobre elektrody też kosztują swoje.
Nie wypowiadam się na temat migów marketowych, w mojej firmie migami produkcji LincolnElectric spawa się mosty suwnic, gdzie grubość materiału dochodzi do 22mm.
Oczywiście, do chałupy takie wyczynówki są zbędne, mały marketowy wynalazek jednak jakoś mi nie leży- nie wierzę, że coś za dwie stówki może dysponować porządnymi parametrami, bo nie jest możliwe za taką kwotę (a raczej jej połowę, biorąc pod uwagę zysk pośredników) zrobić dobry sprzęt.
Dlatego też swojego miga zrobiłem sam, ale same materiały to w sumie koszt kilku marketówek.
W kolejce czeka (kilka lat) potężna trójfazowa transformatorówka, też mojej konstrukcji- można nią jechać spokojnie 400A (sprawdzone!), ale po zrobieniu elektroniki ma służyć jako TIG
A tam, idę spać
V.
Użytkownik vorlog edytował ten post 22 stycznia 2014 - 00:17