Cytat
kloss72 pamiętaj.......
Ale zasadniczo dopakowywanie akumulatora prostownikiem powinno nam podyktować doświadczenie -jeżeli jeździmy często na krótkich odcinkach, używając wielu odbiorników(duże obciążenie mam na myśli), dodatkowo jest okres zimowy(grzanie zadka, szyb, lusterek, spryskiwaczy...dmuchawa, inne) można co jakiś czas doładować akumulator.
Wszystko zależy od bilansu -jeżeli uzyskujemy przy pomocy alternatora pokrycie wydatków prądowych to ok. Jeżeli nie i szacujemy, że może być z tym kłopot(no właśnie -tu już nasze doświadczenie musi się odezwać) -wypada zadbać. Ale to też zależy od np. posiadanego prostownika. Jeżeli mamy popularnego "kacapa" z bazaru byłbym ostrożny -nawet niskim prądem <1A możemy wylasować akumulator. Co innego prostownik z automatycznym obniżeniem natężenia prądu ładowania wraz z postępem tegoż ładowania....
Przypuśćmy -kierowca niedzielny: auto pod chmurką, -22*C, ciężki rozruch(dużo kręcenia, grzania świec). Wyjazd po córkę, rusza od razu, włącza co się da, by było ciepło, radio. Robi 2-5km, stawia auto. Na drugi dzień podobnie ale nieco cieplej, za to mgła(włącza halogeny ;-) ). Trzeciego dnia zbliżona sytuacja...Dużo nie trzeba.
Jeżeli akumulator jest już wymęczony, a bywa nieco "suchy"(bo zapomniał dolać), ładowanie nie jest rewelacyjne(dajmy na to 13.6-13.8V) to już może być kłopot. A przecież wcale niemało jest takich aut -kiepskie ładowanie, stary akumulator, zapierniczone styki . Dodajmy do tego złośliwie lampkę bagażniku "24 na dobę" :-P (nierzadki przypadek w różnych autach -awaria krańcówki, czy brak oparcia dla jej bolca po zamknięciu klapy)...bueeee ;-) . No i oczywista sprawa -na mrozie pojemność efektywna akumulatora spada. Byle miała chociaż z czego.
Jednego mnie wiele lat temu auto diesel z ASB nauczyło -na zimę(głównie, bo nie tylko) ścieżka od stacyjki, przez alternator/akumulator, styki do rozrusznika ma być paluszki lizać